poniedziałek, 18 lipca 2016

XI Dobrodzieńska Dycha - kolejna wyprawa na Opolszczyznę

Czas brutto: 00:37:36.
(fot. FestiwalBiegowy.pl)
Opolszczyzna oferuje szeroką gammę zawodów biegowych. Wśród nich figuruje kilka imprez na dystansie 10000 m. Z racji atrakcyjnych nagród finansowych charakteryzują się one bardzo silną obsadą. Pieniądze przyciągają zawodowców. Jednym z tego typu eventów jest Dobrodzieńska Dycha. Bieg z ponad dziesięcioletnią tradycją. Atestowana trasa wiodła uliczkami kilkutysięcznego miasteczka. Była ona dość szybka, jednakże w okolicy 4 km oraz 7-8 km znajdowały się stanowiące główną trudność dnia podbiegi.
Start nastąpił tuż po godzinie 10:00. Do boju wyruszyło ponad 510 osób. Tym razem od pierwszych metrów biegłem z głową. Rozsądek wziął górę nad emocjami - jakbym nie był sobą... Zabrałem się w grupce z dwoma Ukrainkami. Rozbiła się ona po minięciu 4 km. Pierwszy z dłuższych podbiegów dokonał selekcji. Jedna z Ukrainek została nie wytrzymując tempa. Druga odbiegła ode mnie na kilka sekund utrzymując ową przewagę do mety. Z pozoru niewielka strata okazała się trudna do odrobienia. Ukrainka biegła około sekundy na kilometr szybciej.
Decydujące 5 km pokonywałem samotnie utrzymując tempo. Obyło się bez większych roszad. Metę przekroczyłem z czasem 00:37:36 brutto, czyli o dwie sekundy wolniej niż w Nysie (IV Bieg Nyski – sprawdzian generalny przed Nocny Wrocław Półmaraton / VIII Bieg Wieżyczkowy). Różnica znikoma biorąc pod uwagę zmęczenie organizmu. Maraton startowy trwa w najlepsze. XI Dobrodzieńska Dycha stanowiła dla mnie ósmym start na przestrzeni siedmiu tygodni. W nogach miałem m.in. dwa półmaratony oraz bieg na 15 km (XXVI Międzynarodowy Bieg po Plaży - nowe doświadczenie).

środa, 13 lipca 2016

XXVI Międzynarodowy Bieg po Plaży - nowe doświadczenie

Bieg wybrzeżem Morza Bałtyckiego.
(fot. Grzegorz Grabowski)
Wzięcie udziału w XXVI Międzynarodowym Biegu po Plaży stanowiło okazję do nabycia unikalnego doświadczenia sportowego. Były to zawody wyróżniające się spośród wypełniających kalendarz eventów biegowych. Jeden z fragmentów 15,5 km dystansu prowadził bowiem piaszczystym wybrzeżem Morza Bałtyckiego. 
W dniu biegu panowały idealne warunki atmosferyczne. Obyło się bez upałów, co po nieudanym występie w Prusicach stanowiło dla mnie czynnik sprzyjający (6. Bieg Trzech Wież - lekcja pokory w Prusicach). Start odbył się w centrum Jarosławca przy latarni morskiej. Pierwszy kilometr charakteryzowało szybkie tempo (03:36 min/km) - zgodnie z tradycją adrenalina przeważyła u mnie nad zdrowym rozsądkiem. Stawka rozciągnęła się błyskawicznie. Do 5 km utrzymywałem tempo ukraińskiej zawodniczki (nawet 03:34 min/km). Owa decyzja okazała się dobrym wyborem, gdyż uzyskałem przewagę nad resztą stawki. Biegnąc po dawnym pasie startowym dla samolotów wojskowych mijaliśmy m.in. samochód stacji Polsat News, z którego nadawano relację "na żywo". Tempo Ukrainki odpuściłem po dotarciu na plażę. Prędkość biegu spadła wówczas drastycznie (4 km odcinek pokonałem ze średnią prędkością około 04:35 min/km). Nogi grzęzły w piasku. Jak najszybciej pragnąłem dobiec do brzegu. Tam nawierzchnia była bardziej stabilna, jednakże należało uważać na zalewające buty fale morskie. Wbrew obawom po plaży biegło się dobrze. Rześkie podmuchy wiatru, nadmorski klimat oraz spora grupa kibiców motywowały - nieco odpuściłem rezerwując siły na ponad 6 km odcinek prowadzący do mety (nawierzchnia betonowo-asfaltowa).

czwartek, 7 lipca 2016

6. Bieg Trzech Wież - lekcja pokory w Prusicach

6. Bieg Trzech Wież w Prusicach
(fot. Michał Walczewski)
W sporcie nie zawsze wszystko układa się po naszej myśli. Scenariusze zmieniają się jak w kalejdoskopie. Potrafią sprawić miłą niespodziankę, a z drugiej strony bezwzględnie przekreślić przedstartowe ambicje. Przekonałem się o tym podczas 6. Biegu Trzech Wież w Prusicach. Niestety boleśnie...
Gdybym przed dniem 6 czerwca został zapytany o to na jakim dystansie mógłbym spodziewać się doznania kryzysu organizmu, to z całą pewnością nie wskazałbym biegu liczącego zaledwie 10 km. Skupiłbym się wyłącznie na maratonie. Tymczasem Prusice urosły do rangi najsłabszego występu spośród dotychczasowych. Pokonywanie 10 000 metrów przerodziło się w katorgę. Rolę główną odegrała ekstremalnie wysoka temperatura powietrza, która spowodowała moje osłabnięcie. Padający z nieba około 40 stopniowy żar był zbyt wymagającą przeszkodą. Nigdy wcześniej nie biegałem w upałach, co w 6. Biegu Trzech Wież wyszło jak na dłoni.

środa, 22 czerwca 2016

4. PKO Nocny Wrocław Półmaraton - najlepszy z moich dotychczasowych biegów

Zadowolenie po biegu.
(fot. źródło własne)
Gdy 18 czerwca na zegarze dochodziła godzina 22:00 nie odczuwałem emocji. Byłem skoncentrowany na zbliżającej się chwili startu. Długo wyczekiwany udział w 4. PKO Nocnym Wrocław Półmaraton stawał się faktem. Zgromadzony przy Stadionie Olimpijskim tłum zawodników liczył ponad 9,5 tysiąca osób. Noc ogarnęła wrocławskie ulice, nad którymi kilka godzin wcześniej przeszedł burzowy front. Warunki atmosferyczne sprzyjały. Kilkunastostopniowa temperatura powietrza była wręcz idealna. Za kilka sekund miałem rozpocząć bieg prawdy - trzecią z czterech imprez docelowych 2016 roku.
W związku z wzięciem udziału w kwietniowym maratonie (ORLEN Warsaw Marathon 2016 - pierwszy maraton w życiu (02:56:10)) dokonałem modyfikacji cyklu treningowego. Nie podporządkowałem wszystkiego występowi we Wrocławiu, tak jak miałem to uczynić według pierwotnego planu. Wiedziałem jednak, iż jestem dobrze przygotowany. Nie miałem się czego obawiać przed wyruszeniem do boju. 21,975 km stanowi dla mnie dystans koronny. Sądzę, iż w przyszłości to właśnie na nim rozwinę skrzydła.

środa, 15 czerwca 2016

IV Bieg Nyski – sprawdzian generalny przed Nocny Wrocław Półmaraton / VIII Bieg Wieżyczkowy

Tuż po zakończeniu Biegu Nyskiego.
(fot. źródło własne)
Wielkimi krokami zbliża się wyjątkowy punkt biegowego kalendarza. 4. PKO Nocny Wrocław Półmaraton poprzez niepowtarzalny klimat silnie oddziaływuje na wyobraźnię. Myśl o rywalizacji po zmroku w centrum stolicy Dolnego Śląska przyprawia o dreszcz emocji. Bieg charakteryzuje nie tylko ściganie po sztucznie oświetlonych ulicach. Nocny Wrocław Półmaraton dzięki płaskiemu profilowi trasy preferuje osiąganie rekordów życiowych. Cel postanowiony do zrealizowania 18 czerwca stanowi dla mnie wyzwanie. Będę walczył o ustanowienie czasu poniżej 1 h 20 min. Magiczna bariera, którą pragnę przełamać. Aktualnie po udziale w czterech półmaratonach legitymuję się wynikiem 01:22:33, osiągniętym w majowym Bieg Mietkowski – Półmaraton.

Sprawdzian generalnym przed wrocławską batalią z czasem stanowił niedzielny IV Bieg Nyski. 10 km dystans mający odpowiedzieć przynajmniej na część zadawanych pytań. Trasa ukształtowaniem terenu przypominała Nocny Wrocław Półmaraton. Wraz z sygnałem startera dynamicznie ruszyłem do przodu. Przez pierwsze 200 – 300 m panował tłok. Należało się nieco rozpychać w tłumie, gdyż każdy z zawodników chciał znaleźć się jak najbliżej szpicy. Po pokonaniu 1000 m średnie tempo odnotowałem na poziomie 03:32 min/km. Kolejny kilometr przebiegłem w 03:37 min/km. Z perspektywy czasu analizując Bieg Nyski mogę stwierdzić, iż był to kardynalny błąd. Szybkie tempo początkowe zaowocowało utratą sił w kluczowym momencie, czyli na 9 – 10 km. Właściwym rytmem zacząłem biec dopiero od 3 km (03:39 min/km). Wprawdzie na półmetku zameldowałem się z oczekiwaną średnią 03:40 min/km, jednakże w dalszej części biegu systematycznie słabłem. Na ostatnią szarżę zdecydowałem się jeszcze na 7 km. Nieco nadrobiłem osiągając średnią odcinka 03:36 min/km. Tego dnia było to wszystko co mogłem zaoferować. Starałem się walczyć do końca, ale zabrakło wewnętrznej motywacji. Utraciłem kontakt z rywalami. Decydujące 3000 m przebiegłem samotnie z bardzo słabym rezultatem 03:53 min/km… Zawody ukończyłem z czasem 00:37:32 netto (00:37:34 brutto). Wprawdzie jest to mój nowy rekord życiowy, ale niedosyt pozostał. Nie udało się zrealizować celu – 00:36:40. Gdybym mądrze rozegrał bieg pod względem taktycznym istniało prawdopodobieństwo powodzenia. Przedbiegowe oczekiwania nie były mrzonką lecz uzasadnioną kalkulacją.

środa, 18 maja 2016

IV Bieg Mietkowski - Półmaraton - nowy rekord życiowy

Kat. M30 - podium.
(fot.)
Zalew Mietkowski to największe jezioro z występujących na obszarze Województwa Dolnośląskiego zbiorników wodnych. 15 maja w sąsiedztwie tego unikalnego miejsca odbył się Bieg Mietkowski - Półmaraton. Atestowana trasa stanowiła idealną szansę do ustanowienia oficjalnego rekordu życiowego. Z takim zamiarem przystąpiłem do rywalizacji. Pragnąłem osiągnąć czas na poziomie 01:21:30.
Rekonesansu trasy dokonałem na kilka dni przed półmaratonem. Wprawdzie znałem tamtejsze szosy z perspektywy treningów kolarskich, jednakże chciałem sprawdzić jak rysują się one dla biegacza. Znajomość pokonywanego dystansu to dodatkowy atut. Zawodnik wie o czyhających trudnościach. Wówczas może on odpowiednio rozplanować taktykę względem własnych możliwości. Wynikłych wniosków było kilka. Pierwszą trudność stanowił około 1000 m odcinek (3-4 km) wiodący kostką brukową. Warto było podążać lekko piaszczystym poboczem w celu uniknięcia nierównej nawierzchni. Następnie należało zwrócić uwagę na pofałdowany teren ciągnący się od 4 do 11 km. Zawierał on serię podbiegów, z tym najbardziej wymagającym w okolicy Domanic (6-7 km). Kolejnym kluczowym fragmentem był odsłonięty na silne podmuchy wiatru segment prowadzący szutrową nawierzchnią po koronie wału Zalewu Mietkowskiego (16,5-19,5 km). Wzbogacony o nowe doświadczenia mogłem bez obaw wyruszyć do boju.

niedziela, 8 maja 2016

Aktywna majówka: Krapkowicki Bieg Uliczny/ Bieg Goplany/Bieg Wokół Rancza o puchar Wójta Gminy Czernica

Krapkowicki Bieg Uliczny - przed startem.
(fot. Jacek)
Emocje związane z ORLEN Warsaw Marathon nadal nie pozwalały o sobie zapomnieć. Uczestnictwo w tak prestiżowym biegu stanowiło unikalne przeżycie. Jednak trzeba było wrócić do rzeczywistości. Na horyzoncie widniała perspektywa kolejnych zawodów. Początek maja stanowił intensywny okres startowy. Przystąpiłem do niego odczuwając zmęczenie. Regeneracja okazała się zbyt krótka - napięty kalendarz. Dręczyły mnie uporczywe dolegliwości, wynikające z przeciążeń organizmu doznanych podczas walki na ulicach Warszawy. Pomimo przeciwności losu serię zawodów ukończyłem odnotowując przyzwoite wyniki.

XXXIV Krapkowicki Bieg Uliczny (10 km, Polar Flow) - 01.05.2016:

Mogłoby się wydawać, iż Krapkowicki Bieg Uliczny stanowił idealną szansę do ustanowienia nowego rekordu życiowego. Była to jedynie iluzja... Wprawdzie trasa posiadała atest PZLA, ale jej profil charakteryzował się licznymi podbiegami. Zmagania ukończyłem z czasem 00:38:13 (03:49 min/km). Wynik gorszy o 13 sekund od mojego rezultatu ustanowionego podczas marcowej 3. Dziesiątki Wroactiv.
Przed startem nie wiedziałem na co się nastawiać. Odczuwałem ból w okolicy kolana. Niepokoiłem się, że zostanę zmuszony do biegu w tempie rekreacyjnym. Adrenalina towarzysząca zawodom wpłynęła na mnie pozytywnie. Zapomniałem o niedogodnościach. Rywalizacja wyszła na pierwszy plan. Rozpocząłem zdecydowanie zbyt szybkim tempem. Około 2 km dobiegła do mnie czołówka kobiet. Niestety na 7 km osłabłem płacąc karę za nierozsądne gospodarowanie siłami. Wówczas zajmowałem jeszcze 17. miejsce. Ostatecznie uplasowałem się na odległej 28. pozycji.
Moje aktualne możliwości pozwalają na przebiegnięcie 10 km dystansu w czasie wynoszącym około 36 minut 45 sekund (średnie tempo 03:41 min/km). Plan ten postaram się zrealizować 12 czerwca w Nysie - trasa sprzyjająca biciu rekordów. Będzie to sprawdzian generalny przed startem w 4. PKO Nocny Wrocław Półmaraton. Miesiąc przygotowań, które niedługo zapoczątkuję powinien zakończyć się osiągnięciem upragnionego celu. Dotychczas nie nastawiałem się na 10 km dystanse. Stanowiły one dla mnie jedynie solidne jednostki treningowe.

wtorek, 3 maja 2016

ORLEN Warsaw Marathon 2016 - pierwszy maraton w życiu (02:56:10)

Z Halinką tuż po zakończonym biegu.
(fot. Tadeusz)
Maraton... Pojęcie wywodzące się z romantycznej legendy o Filippidesie. Jedna z najbardziej wymagających dyscyplin olimpijskich. Sprawdzian silnej woli. Osiągnięcie mety tego liczącego 42,195 km dystansu, stanowi marzenie wielu biegaczy amatorów.
O starcie w maratonie postanowiłem wraz z początkiem roku. Decyzja spontaniczna, powstała za sprawą namowy Sylwii. Gdy ją podejmowałem na koncie miałem zaledwie kilkumiesięczną przygodę z bieganiem oraz start w Półmaratonie Świdnickim. Imprezą docelową okazał się działający na wyobraźnię ORLEN Warsaw Marathon. Najbardziej prestiżowy spośród polskich masowych biegów ulicznych.
Trwający ponad 90 dni okres przygotowawczy odbyłem wspólnie z mającą doświadczenie maratońskie Halinką. Przemyślane treningi pozwoliły uzyskać dobrą dyspozycję. Różniły się znacznie od moich dotychczasowych planów. Została ograniczona zbyt duża liczba długich wybiegań na rzecz regeneracji. Ponadto pojawiły się elementy, których nie wykorzystywałem - wytrzymałość tempowa, rytmy, siła biegowa itp. Odzyskałem świeżość w nogach oraz podniosłem wydolność.
Czas, który dzielił nas od startu w Narodowym Święcie Biegania minął błyskawicznie. Nim się obejrzałem, ze świdnickiej bieżni lekkoatletycznej przeniosłem się na Wybrzeże Szczecińskie przy Stadionie Narodowym w Warszawie. Dochodziła godzina 08:45. Spiker odliczał sekundy do startu. Przez głowę przeszły wspomnienia skupiające się na dobrze wykonanej pracy oraz pojawiło się uczucie satysfakcji związane z wyruszeniem do walki.

poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Bieg “Bitwy Pod Legnicą 1241 - Półmaraton” - drugi półmaraton w sezonie

18 km - moment przebiegania drogą prowadzącą nad A4.
(fot. Andrzej Tom)
9 kwietnia 1241 roku w okolicach Legnicy doszło do starcia polskiego rycerstwa z pustoszącym wówczas terytorium Rzeczypospolitej wojskiem mongolskim. Konfrontacja dla Polaków zakończyła się klęską i oblężeniem legnickiego grodu. Zginął książę Henryk II Pobożny (Tatarzy odcięli mu głowę), a państwo Henryków Śląskich rozpadło się.
Współcześnie bohaterska postawa naszych wojów została upamiętniona m.in. okolicznościową tablicą na Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie. Nową formą zapisania w ludzkiej pamięci tego mającego miejsce w XIII wieku wydarzenia okazał się bieg  “Bitwy Pod Legnicą 1241 - Półmaraton”. Prowadził on ponad 21 km trasą z Legnicy do Legnickiego Pola, gdzie znajduje się muzeum poświęcone bitwie oraz według niektórych źródeł miejsce jej zakończenia.

10 kwietnia Legnica przywitała uczestników imprezy jesienną aurą. Zaledwie kilkustopniowa temperatura powietrza w połączeniu z opadami deszczu stanowiły utrudnienie. Trasa nie należała do grona łatwych. Pofałdowany profil zawierał kilka podbiegów, a na odcinkach prowadzących poza terenem zabudowanym dało się odczuć wiatr. Ostatnie 1000 m częściowo wiodło miękkim podłożem. Przez moment mogło wydawać się, iż nie jest to bieg uliczny, a przełajowy. Ten niewielki fragment niezbyt przypadł mojej osobie do gustu. Błoto, kałuże, kamienie... Jednakże panujące warunki były równe dla wszystkich zawodników.

niedziela, 20 marca 2016

9. PANAS Półmaraton Ślężański - najtrudniejszy półmaraton w Polsce ukończony z rekordem życiowym

Wspólnie z Adamem po zakończonym biegu.
(fot. FotoVideo Sobótka)
Na 9. PANAS Półmaraton Ślężański czekałem od 11 listopada 2015 roku. Wówczas to ukończyłem swój pierwszy bieg - Półmaraton Świdnicki. Z lokalnego punktu widzenia zawody zakończyły się dla mnie sukcesem. Po wszystkim przeczesywałem strony internetowe dolnośląskich eventów biegowych. Na Półmaraton Ślężański uwagę zwróciłem błyskawicznie. Przez ponad 10 lat treningów kolarskich jeździłem tamtejszymi szosami - biorąc udział m.in. w Memoriale Romana Ręgorowicza (dzisiejszy Ślężański Mnich). Sentyment pozostał do dnia dzisiejszego.
Kolejnym ważnym aspektem przemawiającym w moich oczach na korzyść Półmaratonu Ślężańskiego była niezwykle trudna, a zarazem malownicza trasa wiodąca wokół Ślęży. Ponad 10 km z całkowitego dystansu wiedzie pod górę. Zwłaszcza pierwsza część biegu, której główny punkt stanowi ponad 2,5 km wspinaczka na Przełęcz Tąpadła nie należy do przyjemnych. Wyzwanie warte sprawdzenia się.

poniedziałek, 14 marca 2016

3. Dziesiątka Wroactiv - sprawdzian przed Półmaratonem Ślężańskim

Wspólna rozgrzewka przy Stadionie Miejskim.
(fot. Tomasz Hołod)
Zaledwie kilka dni pozostało do inauguracji Półmaratonu Ślężańskiego. Z racji odbywających się w ramach owej imprezy Mistrzostw Powiatu Świdnickiego jest to wydarzenie dla mnie ważne, do którego przygotowywałem się przez okres jesienno-zmimowy. 
3. Dziesiątka Wroactiv była decydującym sprawdzianem przed walką na trasie wiodącej dookoła Masywu Ślęży. 10 km bieg zweryfikował formę. Zawody ukończyłem z przyzwoitym jak na moje aktualne możliwości czasem 00:38:00. Wynik mogę uznać za rekord życiowy. Wprawdzie podczas 15 km XIV Zimowego Biegu Trzech Jezior pokonałem pierwsze 10 km (punkt pomiaru czasu) o kilkadziesiąt sekund szybciej, jednakże crossowa trasa w Trzemesznie nie należała do grona atestowanych. We Wrocławiu było wręcz przeciwnie, a więc czas uznaję za oficjalny. Oczywiście liczę na jego szybką poprawę.

niedziela, 28 lutego 2016

"Tropem Wilczym. Bieg Pamięci Żołnierzy Wyklętych" - aktywne upamiętnienie bohaterów narodowych

Trofea wywalczone za zajęcie 2. miejsca.
(fot. źródło własne)
W 2011 roku ustanowiono święto narodowe upamiętniające żołnierzy antykomunistycznego podziemia. Corocznie dnia 1 marca obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”. Świętu towarzyszy wiele inicjatyw społecznych - także tych sportowych.
Po raz czwarty Fundacja Wolność i Demokracja zorganizowała biegowo-edukacyjny projekt o nazwie „Tropem Wilczym. Bieg Pamięci Żołnierzy Wyklętych”. Swoim zasięgiem objął on ponad 160 miast. Jednym z nich były Świebodzice, do których udała się nasza ekipa.
Świebodzicka impreza składała się z dwóch części. W pierwszej uczestnicy pokonali honorowy dystans 1963 metrów (nawiązanie do daty śmierci ostatniego z Żołnierzy Wyklętych - Józefa Franczaka). Druga dotyczyła rywalizacji sportowej na dystansie 5 km lub 10 km. Każdy mógł dokonać wyboru dystansu.

środa, 17 lutego 2016

XIV Zimowy Bieg Trzech Jezior - start na wariackich papierach

Medal wraz z numerem startowym.
(fot. źródło własne)
Spodziewałem się emocji związanych ze startem w XIV Zimowym Biegu Trzech Jezior, jednak nie sądziłem, iż nie będą one związane z rywalizacją sportową. Do Trzemeszna (województwo wielkopolskie) wyruszyliśmy dwoma samochodami po godzinie 05:30. Podróż stanowiła nie lada wyzwanie. Ze Świdnicy mieliśmy do pokonania około 300 km dystans. Po drodze skompletowaliśmy naszą ośmioosobową grupę w Szczepanowie, Sobótce i Wrocławiu. Dość szybko okazało się, że możemy mieć problem z dotarciem na czas. Przez niemalże całą drogę panowało lekkie zdenerwowanie. Część grupy jadąca z Jackiem (Danusia, Adam, Marian) dotarła do Ośrodka Sportu i Rekreacji w Trzemesznie szybciej - odebranie pakietów startowych. Ja, z Halinką, Anetą i Markiem od razu pokierowaliśmy się w stronę miejsca startu (oddalone od Trzemeszna o kilkanaście kilometrów Gołąbki). Na miejscu stawiliśmy się około godziny 10:40, czyli 20 minut przed rozpoczęciem biegu... Jeszcze nigdy nie przebierałem się (częściowo już podczas jazdy) w tak ekspresowym tempie. Wszystko miałem spakowane w torbie sportowej - przecież "spokojnie" mieliśmy zdążyć na czas. Adrenalina wynikająca z pośpiechu był na tyle duża, że początkowo założyłem zegarek sportowy do góry nogami, a Halinka musiała pomóc mi przypiąć numer do koszulki. Następnie szybko pobiegliśmy w kierunku bramy startowej. Dzięki doświadczeniu Halinki zdążyliśmy ustawić się w czubie ponad 950 osobowej grupy tak, abyśmy po starcie nie zostali zablokowani przez wolniejszych zawodników, a w konsekwencji nie tracili sił na pogoń za czołówką.

poniedziałek, 25 stycznia 2016

Bieg Noworoczny - inauguracja sezonu biegowego w Świdnicy

Do rywalizacji przystąpiłem z numerem 221.
(fot. Facebook)
Tradycją jest, iż w Świdnicy sezon biegowy rozpoczyna styczniowy Bieg Noworoczny. Ta organizowana od lat przez Ośrodek Sportu i Rekreacji impreza gromadzi nie tylko mieszkańców miasta, ale także osoby przyjezdne (m.in. Strzegomska Dwunastka). Po dwuletniej przerwie areną zmagań sportowych ponownie stał się Park Centralny. Współzawodniczyły zarówno dzieci jak i osoby dorosłe. Poszczególne dystanse dopasowano do kategorii wiekowych - od 100 m dla "Skrzatów" po 4 km dla "Seniorów"/"Oldbojów".
W Biegu Noworocznym wziąłem udział po raz pierwszy. Jako Świdniczanin wypadało skorzystać z okazji. Na halę sportową przy ul. Pionierów Ziemi Świdnickiej doszedłem kilkanaście minut po godzinie dziesiątej. Proces zapisu odbył się błyskawicznie. Otrzymałem numer 221. Do momentu startu mojej kategorii pozostały 3 godziny (Senior). Czas ten w pierwszej kolejności poświęciłem na rekonesans trasy wspólnie ze znajomymi. Obeszliśmy kilometrową pętlę. Pierwsze spostrzeżenia dotyczyły nawierzchni. Z racji odwilży miejscami było dość ślisko. Później spacerowałem po parku wspólnie z Markiem Musiałem (uczestnik wszystkich edycji Maratonu Wrocławskiego) poświęcając czas ten rozmową na temat biegania. Kolejne minuty mijały błyskawicznie. Z racji niskiej temperatury postanowiłem nieco ogrzać się w hali. Następnie obserwowałem sportowe zmagania koleżanek i kolegów z naszej świdnickiej ekipy. Wśród "Oldbojek" zwyciężyła Halinka Szczęsna-Radzikowska. Z kolei  Marek Musiał wywalczył 3. miejsce w kategorii "Nestorów".

poniedziałek, 11 stycznia 2016

Biegowa wyprawa na zaporę wodną

Na koronę tamy prowadzi kilkusetmetrowy podbieg.
(fot. źródło własne)
Jezioro Bystrzyckie stanowi jedną z lokalizacji najchętniej odwiedzanych przez Świdniczan w czasie wolnym. To malownicze miejsce pozwala na zaczerpnięcie chwili odprężenia oraz oderwanie się od monotonii dnia codziennego. Zwany również Jeziorem Lubachowskim akwen leży w Górach Sowich - dolina przełomu Bystrzycy.
Wraz z początkiem XX wieku po wybudowaniu zbiornika wzniesiono na nim imponującą zaporę wodną. Konstrukcja stanowi nie tylko fundamentalny element ochrony przeciwpowodziowej, czy źródło zaopatrzenia okolicznej ludności w wodę i energię elektryczną. Pełni rolę punktu widokowego, z którego rozciąga się sceneria otoczonego przez wzgórza Jeziora Bystrzyckiego. Zainteresowanych odsyłam na stronę internetową MapaKultury.pl. Zawiera ona dokładne informacje na temat zbiornika i tamy.
Trasa wiodąca ze Świdnicy na zaporę wodną jest rozwiązaniem niezwykle popularnym. Umiarkowany dystans, korzystne ukształtowanie terenu, atrakcje turystyczne są czynnikami sprzyjającymi biegaczom i rowerzystom. Zwłaszcza w okresie wiosenno-letnim tamtejsze drogi pełne są osób aktywnych fizycznie.

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Mroźny maraton noworoczny...

Okolice Bystrzycy Górnej. Widok w kierunku Gór Sowich.
(fot. Jacek)
Tak ekstremalnego otwarcia biegowego Nowego Roku chyba nikt się nie spodziewał. Bynajmniej nie ja. Gdy w Sylwestrowy wieczór ukończyłem ostatni z treningów wykonanych w 2015 roku warunki atmosferyczne, które dotychczas rozpieszczały dolnośląskich biegaczy były przyzwoite. Temperatura oscylowała w granicach 0 stopni Celsjusza, co jak na przełom grudnia/stycznia było rezultatem zadowalającym. Można było biegać w koszulce z długim rękawem (oczywiście mając pod spodem ubraną bieliznę termoaktywną). W kurtce organizm najzwyczajniej przegrzewał się. Tego dnia bez problemu pokonałem tradycyjne 15,5 km na obszarze Świdnicy. Po zakończonym treningu oczekiwałem nadejścia 1 stycznia...
Zima zaatakowała nad ranem. Biały puch błyskawicznie przykrył miasto. Zrobiło się ślisko i mroźno. W kolejnych dwóch dniach temperatura odczuwalna spadła do poziomu zaledwie -15 stopni Celsjusza. Warunki do uprawiania sportu były fatalne. Istniało ryzyko odniesienia urazu, choćby na skutek upadku spowodowanego poślizgnięciem się. Trudno było uwierzyć, iż jeszcze przed tygodniem panowała wiosenna aura, którą odczuliśmy podczas oficjalnego treningu na trasie Półmaratonu Ślężańskiego.
Na szczęście wymagająca hartu ducha pogoda nie pokrzyżowała naszych biegowych planów noworocznych. Ustanowiony program został zrealizowany. Osobiście przekonałem się na własnej skórze, że bieganie w ekstremalnych warunkach jest nie tylko możliwe, ale dzięki wspaniałemu towarzystwu kompanów sprawia dużą przyjemność. Jeszcze przed kilkoma dniami z powodu nadchodzącej zimy obawiałem się konieczności zredukowania treningów na świeżym powietrzu. Jednak po przetrwaniu pierwszych dni stycznia sądzę, iż do marca nic nas już nie zaskoczy. Umiarkowana strefa klimatyczna sprzyja bieganiu w każdą pogodę. Należy jedynie zachować rozsądek, ostrożność oraz słuchać własnego organizmu.