poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Bieg “Bitwy Pod Legnicą 1241 - Półmaraton” - drugi półmaraton w sezonie

18 km - moment przebiegania drogą prowadzącą nad A4.
(fot. Andrzej Tom)
9 kwietnia 1241 roku w okolicach Legnicy doszło do starcia polskiego rycerstwa z pustoszącym wówczas terytorium Rzeczypospolitej wojskiem mongolskim. Konfrontacja dla Polaków zakończyła się klęską i oblężeniem legnickiego grodu. Zginął książę Henryk II Pobożny (Tatarzy odcięli mu głowę), a państwo Henryków Śląskich rozpadło się.
Współcześnie bohaterska postawa naszych wojów została upamiętniona m.in. okolicznościową tablicą na Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie. Nową formą zapisania w ludzkiej pamięci tego mającego miejsce w XIII wieku wydarzenia okazał się bieg  “Bitwy Pod Legnicą 1241 - Półmaraton”. Prowadził on ponad 21 km trasą z Legnicy do Legnickiego Pola, gdzie znajduje się muzeum poświęcone bitwie oraz według niektórych źródeł miejsce jej zakończenia.

10 kwietnia Legnica przywitała uczestników imprezy jesienną aurą. Zaledwie kilkustopniowa temperatura powietrza w połączeniu z opadami deszczu stanowiły utrudnienie. Trasa nie należała do grona łatwych. Pofałdowany profil zawierał kilka podbiegów, a na odcinkach prowadzących poza terenem zabudowanym dało się odczuć wiatr. Ostatnie 1000 m częściowo wiodło miękkim podłożem. Przez moment mogło wydawać się, iż nie jest to bieg uliczny, a przełajowy. Ten niewielki fragment niezbyt przypadł mojej osobie do gustu. Błoto, kałuże, kamienie... Jednakże panujące warunki były równe dla wszystkich zawodników.

Wspólne zdjęcie naszej grupy na mecie w Legnickim Polu.
(fot. Kamil)

Wspólnie z Wacławem na kilkanaście minut przed startem rozpoczęliśmy rozgrzewkę - niezwykle ważny czynnik biorąc pod uwagę panujący chłód. Do rywalizacji wyruszyliśmy o godzinie 10:00 spod kościoła Mariackiego. Od początku tempo było wysokie. Przez pierwsze kilometry biegłem wspólnie z Kenijką. Zegarek sportowy momentami wskazywał średnią prędkość na poziomie 03:35 min/km. Wartość jak na obecną dyspozycję ekstremalna. Szalony początek zaowocował niepotrzebną utratą sił. Od pierwszych kilometrów powinienem biec wspólnie z grupą, która dołączyła do mnie na 7 km (pierwszy punkt nawadniający). Jej średnie tempo wynosiło 03:54 min/km.

 W początkowej fazie popełniłem kardynalny błąd. Utrzymywanie tempa Kenijki zaowocował niepotrzebną utratą sił.
(fot. e-legnickie.pl)

Do 14 km trzymałem się ukraińskiej zawodniczki, która przed rokiem startowała na Mistrzostwach Świata w Pekinie - maraton. Przewaga nad resztą stawki bardzo szybko urosła do ponad 60 sekund. Na drugim punkcie nawadniającym wybiłem się z rytmu. Źle uchwyciłem kubek z wodą. Musiałem zwolnić, napić się. Straciłem kilka metrów, które próbowałem odrobić. Niestety bezskutecznie. Dystans powiększał się. Nieustannie odczuwałem niepotrzebną szarżę z początku biegu. Zostawałem coraz bardziej z tyłu. Od 16 km znacznie zwolniłem. Biegłem w bardzo spokojnym jak na rywalizację sportową tempie - nawet 04:15 min/km. Straciłem motywację pozostając zupełnie sam. Pierwszy raz podczas zawodów czułem znużenie, jakbym biegł na treningu. Brakowało kibiców, a rywale pozostali daleko w tyle. Podświadomie oszczędzałem siły w kontekście kolejnych startów, myśląc głównie o zbliżającym się Orlen Warsaw Marathon. Tak naprawdę nie powinienem startować w Legnicy. Nie była ona uwzględniona w planie przygotowawczym do maratonu, a mające miejsce kilka dni wcześniej 30 km wybieganie wpłynęło na brak świeżości w nogach.
Linię mety osiągnąłem z czasem 01:23:31 (brutto/netto). Rywale mający ponad 6 km na zredukowanie przewagi zza moich pleców zaczęli wyłaniać się dopiero na ostatniej prostej. Może, gdyby trasa biegu “Bitwy Pod Legnicą 1241 - Półmaraton” była objęta atestem walczyłbym do końca - czynnik motywujący w kontekście osiągnięcia oficjalnego rekordu życiowego.

Rozsądne gospodarowanie siłami pozwoliłoby dobiec do mety o wiele szybciej.
(fot. Michał Strzygocki/Bożena Ślepecka)

Po przeanalizowaniu “Bitwy Pod Legnicą 1241 - Półmaraton” łatwo wyciągnąć popełnione błędy. Pokonanie biegu mądrze pod względem taktycznym przyniosłoby rezultat o co najmniej 60 sekund lepszy. Jednakże warto pamiętać, iż udział w zawodach nastąpił tuż po zakończeniu najcięższej części okresu przygotowawczego do maratonu. Zauważyłem po raz kolejny negatywny wpływ niskiej temperatury powietrza na mój organizm. Dość szybko się wychłodziłem odczuwając w nogach obezwładnienie mięśni (warto mieć z sobą w takiej sytuacji żel energetyczny).
Czynnikiem pozytywnym jest fakt, iż pomimo kiepskiego biegu udało się pokonać 21 km dystans nieco szybciej niż w Sobótce (trasa prowadząca wokół Ślęży była atestowana). Rezerwy pozostają, a poniżej pewnego poziomu nie schodzę nawet przy niesprzyjających okolicznościach. Po Orlen Warsaw Marathon szykuję się na Półmaraton Wrocławski z celem wywalczenia czasu 1h 19min.

Czas: 01:23:31 (brutto/netto). Zapis biegu na Polar Flow.
 (fot. Lca.pl/Zawisza Legnica)

Udział w niedzielnym wydarzeniu wspominam pozytywnie. Debiut imprezy w kalendarzu wypadł obiecująco. O projekcie dowiedziałem się już w styczniu, podczas gdy na świdnickim Biegu Noworocznym organizatorzy “Bitwy Pod Legnicą 1241 - Półmaraton” promowali swój event.
Przystępne wpisowe, ciekawy pakiet startowy zawierający koszulkę biegową nawiązującą do bitwy z 1241 roku, bardzo dobre zabezpieczenie trasy, bufety, rycerska oprawa, to tylko niektóre z zalet biegu. Mam nadzieję, że w przyszłym roku impreza będzie kontynuowana. W celu poprawienia uzyskanego wyniku warto powrócić na 21 km szlak wiodący prawdopodobnym przemarszem wojska polskiego.

Do pakietu startowego została dołączona okolicznościowa koszula biegowa.
(fot. źródło własne)

Bieg “Bitwy Pod Legnicą 1241 - Półmaraton”:
- oficjalne wyniki na Datasport.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz