niedziela, 28 lutego 2016

"Tropem Wilczym. Bieg Pamięci Żołnierzy Wyklętych" - aktywne upamiętnienie bohaterów narodowych

Trofea wywalczone za zajęcie 2. miejsca.
(fot. źródło własne)
W 2011 roku ustanowiono święto narodowe upamiętniające żołnierzy antykomunistycznego podziemia. Corocznie dnia 1 marca obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”. Świętu towarzyszy wiele inicjatyw społecznych - także tych sportowych.
Po raz czwarty Fundacja Wolność i Demokracja zorganizowała biegowo-edukacyjny projekt o nazwie „Tropem Wilczym. Bieg Pamięci Żołnierzy Wyklętych”. Swoim zasięgiem objął on ponad 160 miast. Jednym z nich były Świebodzice, do których udała się nasza ekipa.
Świebodzicka impreza składała się z dwóch części. W pierwszej uczestnicy pokonali honorowy dystans 1963 metrów (nawiązanie do daty śmierci ostatniego z Żołnierzy Wyklętych - Józefa Franczaka). Druga dotyczyła rywalizacji sportowej na dystansie 5 km lub 10 km. Każdy mógł dokonać wyboru dystansu.

środa, 17 lutego 2016

XIV Zimowy Bieg Trzech Jezior - start na wariackich papierach

Medal wraz z numerem startowym.
(fot. źródło własne)
Spodziewałem się emocji związanych ze startem w XIV Zimowym Biegu Trzech Jezior, jednak nie sądziłem, iż nie będą one związane z rywalizacją sportową. Do Trzemeszna (województwo wielkopolskie) wyruszyliśmy dwoma samochodami po godzinie 05:30. Podróż stanowiła nie lada wyzwanie. Ze Świdnicy mieliśmy do pokonania około 300 km dystans. Po drodze skompletowaliśmy naszą ośmioosobową grupę w Szczepanowie, Sobótce i Wrocławiu. Dość szybko okazało się, że możemy mieć problem z dotarciem na czas. Przez niemalże całą drogę panowało lekkie zdenerwowanie. Część grupy jadąca z Jackiem (Danusia, Adam, Marian) dotarła do Ośrodka Sportu i Rekreacji w Trzemesznie szybciej - odebranie pakietów startowych. Ja, z Halinką, Anetą i Markiem od razu pokierowaliśmy się w stronę miejsca startu (oddalone od Trzemeszna o kilkanaście kilometrów Gołąbki). Na miejscu stawiliśmy się około godziny 10:40, czyli 20 minut przed rozpoczęciem biegu... Jeszcze nigdy nie przebierałem się (częściowo już podczas jazdy) w tak ekspresowym tempie. Wszystko miałem spakowane w torbie sportowej - przecież "spokojnie" mieliśmy zdążyć na czas. Adrenalina wynikająca z pośpiechu był na tyle duża, że początkowo założyłem zegarek sportowy do góry nogami, a Halinka musiała pomóc mi przypiąć numer do koszulki. Następnie szybko pobiegliśmy w kierunku bramy startowej. Dzięki doświadczeniu Halinki zdążyliśmy ustawić się w czubie ponad 950 osobowej grupy tak, abyśmy po starcie nie zostali zablokowani przez wolniejszych zawodników, a w konsekwencji nie tracili sił na pogoń za czołówką.