poniedziałek, 18 lipca 2016

XI Dobrodzieńska Dycha - kolejna wyprawa na Opolszczyznę

Czas brutto: 00:37:36.
(fot. FestiwalBiegowy.pl)
Opolszczyzna oferuje szeroką gammę zawodów biegowych. Wśród nich figuruje kilka imprez na dystansie 10000 m. Z racji atrakcyjnych nagród finansowych charakteryzują się one bardzo silną obsadą. Pieniądze przyciągają zawodowców. Jednym z tego typu eventów jest Dobrodzieńska Dycha. Bieg z ponad dziesięcioletnią tradycją. Atestowana trasa wiodła uliczkami kilkutysięcznego miasteczka. Była ona dość szybka, jednakże w okolicy 4 km oraz 7-8 km znajdowały się stanowiące główną trudność dnia podbiegi.
Start nastąpił tuż po godzinie 10:00. Do boju wyruszyło ponad 510 osób. Tym razem od pierwszych metrów biegłem z głową. Rozsądek wziął górę nad emocjami - jakbym nie był sobą... Zabrałem się w grupce z dwoma Ukrainkami. Rozbiła się ona po minięciu 4 km. Pierwszy z dłuższych podbiegów dokonał selekcji. Jedna z Ukrainek została nie wytrzymując tempa. Druga odbiegła ode mnie na kilka sekund utrzymując ową przewagę do mety. Z pozoru niewielka strata okazała się trudna do odrobienia. Ukrainka biegła około sekundy na kilometr szybciej.
Decydujące 5 km pokonywałem samotnie utrzymując tempo. Obyło się bez większych roszad. Metę przekroczyłem z czasem 00:37:36 brutto, czyli o dwie sekundy wolniej niż w Nysie (IV Bieg Nyski – sprawdzian generalny przed Nocny Wrocław Półmaraton / VIII Bieg Wieżyczkowy). Różnica znikoma biorąc pod uwagę zmęczenie organizmu. Maraton startowy trwa w najlepsze. XI Dobrodzieńska Dycha stanowiła dla mnie ósmym start na przestrzeni siedmiu tygodni. W nogach miałem m.in. dwa półmaratony oraz bieg na 15 km (XXVI Międzynarodowy Bieg po Plaży - nowe doświadczenie).

środa, 13 lipca 2016

XXVI Międzynarodowy Bieg po Plaży - nowe doświadczenie

Bieg wybrzeżem Morza Bałtyckiego.
(fot. Grzegorz Grabowski)
Wzięcie udziału w XXVI Międzynarodowym Biegu po Plaży stanowiło okazję do nabycia unikalnego doświadczenia sportowego. Były to zawody wyróżniające się spośród wypełniających kalendarz eventów biegowych. Jeden z fragmentów 15,5 km dystansu prowadził bowiem piaszczystym wybrzeżem Morza Bałtyckiego. 
W dniu biegu panowały idealne warunki atmosferyczne. Obyło się bez upałów, co po nieudanym występie w Prusicach stanowiło dla mnie czynnik sprzyjający (6. Bieg Trzech Wież - lekcja pokory w Prusicach). Start odbył się w centrum Jarosławca przy latarni morskiej. Pierwszy kilometr charakteryzowało szybkie tempo (03:36 min/km) - zgodnie z tradycją adrenalina przeważyła u mnie nad zdrowym rozsądkiem. Stawka rozciągnęła się błyskawicznie. Do 5 km utrzymywałem tempo ukraińskiej zawodniczki (nawet 03:34 min/km). Owa decyzja okazała się dobrym wyborem, gdyż uzyskałem przewagę nad resztą stawki. Biegnąc po dawnym pasie startowym dla samolotów wojskowych mijaliśmy m.in. samochód stacji Polsat News, z którego nadawano relację "na żywo". Tempo Ukrainki odpuściłem po dotarciu na plażę. Prędkość biegu spadła wówczas drastycznie (4 km odcinek pokonałem ze średnią prędkością około 04:35 min/km). Nogi grzęzły w piasku. Jak najszybciej pragnąłem dobiec do brzegu. Tam nawierzchnia była bardziej stabilna, jednakże należało uważać na zalewające buty fale morskie. Wbrew obawom po plaży biegło się dobrze. Rześkie podmuchy wiatru, nadmorski klimat oraz spora grupa kibiców motywowały - nieco odpuściłem rezerwując siły na ponad 6 km odcinek prowadzący do mety (nawierzchnia betonowo-asfaltowa).

czwartek, 7 lipca 2016

6. Bieg Trzech Wież - lekcja pokory w Prusicach

6. Bieg Trzech Wież w Prusicach
(fot. Michał Walczewski)
W sporcie nie zawsze wszystko układa się po naszej myśli. Scenariusze zmieniają się jak w kalejdoskopie. Potrafią sprawić miłą niespodziankę, a z drugiej strony bezwzględnie przekreślić przedstartowe ambicje. Przekonałem się o tym podczas 6. Biegu Trzech Wież w Prusicach. Niestety boleśnie...
Gdybym przed dniem 6 czerwca został zapytany o to na jakim dystansie mógłbym spodziewać się doznania kryzysu organizmu, to z całą pewnością nie wskazałbym biegu liczącego zaledwie 10 km. Skupiłbym się wyłącznie na maratonie. Tymczasem Prusice urosły do rangi najsłabszego występu spośród dotychczasowych. Pokonywanie 10 000 metrów przerodziło się w katorgę. Rolę główną odegrała ekstremalnie wysoka temperatura powietrza, która spowodowała moje osłabnięcie. Padający z nieba około 40 stopniowy żar był zbyt wymagającą przeszkodą. Nigdy wcześniej nie biegałem w upałach, co w 6. Biegu Trzech Wież wyszło jak na dłoni.

środa, 22 czerwca 2016

4. PKO Nocny Wrocław Półmaraton - najlepszy z moich dotychczasowych biegów

Zadowolenie po biegu.
(fot. źródło własne)
Gdy 18 czerwca na zegarze dochodziła godzina 22:00 nie odczuwałem emocji. Byłem skoncentrowany na zbliżającej się chwili startu. Długo wyczekiwany udział w 4. PKO Nocnym Wrocław Półmaraton stawał się faktem. Zgromadzony przy Stadionie Olimpijskim tłum zawodników liczył ponad 9,5 tysiąca osób. Noc ogarnęła wrocławskie ulice, nad którymi kilka godzin wcześniej przeszedł burzowy front. Warunki atmosferyczne sprzyjały. Kilkunastostopniowa temperatura powietrza była wręcz idealna. Za kilka sekund miałem rozpocząć bieg prawdy - trzecią z czterech imprez docelowych 2016 roku.
W związku z wzięciem udziału w kwietniowym maratonie (ORLEN Warsaw Marathon 2016 - pierwszy maraton w życiu (02:56:10)) dokonałem modyfikacji cyklu treningowego. Nie podporządkowałem wszystkiego występowi we Wrocławiu, tak jak miałem to uczynić według pierwotnego planu. Wiedziałem jednak, iż jestem dobrze przygotowany. Nie miałem się czego obawiać przed wyruszeniem do boju. 21,975 km stanowi dla mnie dystans koronny. Sądzę, iż w przyszłości to właśnie na nim rozwinę skrzydła.

środa, 15 czerwca 2016

IV Bieg Nyski – sprawdzian generalny przed Nocny Wrocław Półmaraton / VIII Bieg Wieżyczkowy

Tuż po zakończeniu Biegu Nyskiego.
(fot. źródło własne)
Wielkimi krokami zbliża się wyjątkowy punkt biegowego kalendarza. 4. PKO Nocny Wrocław Półmaraton poprzez niepowtarzalny klimat silnie oddziaływuje na wyobraźnię. Myśl o rywalizacji po zmroku w centrum stolicy Dolnego Śląska przyprawia o dreszcz emocji. Bieg charakteryzuje nie tylko ściganie po sztucznie oświetlonych ulicach. Nocny Wrocław Półmaraton dzięki płaskiemu profilowi trasy preferuje osiąganie rekordów życiowych. Cel postanowiony do zrealizowania 18 czerwca stanowi dla mnie wyzwanie. Będę walczył o ustanowienie czasu poniżej 1 h 20 min. Magiczna bariera, którą pragnę przełamać. Aktualnie po udziale w czterech półmaratonach legitymuję się wynikiem 01:22:33, osiągniętym w majowym Bieg Mietkowski – Półmaraton.

Sprawdzian generalnym przed wrocławską batalią z czasem stanowił niedzielny IV Bieg Nyski. 10 km dystans mający odpowiedzieć przynajmniej na część zadawanych pytań. Trasa ukształtowaniem terenu przypominała Nocny Wrocław Półmaraton. Wraz z sygnałem startera dynamicznie ruszyłem do przodu. Przez pierwsze 200 – 300 m panował tłok. Należało się nieco rozpychać w tłumie, gdyż każdy z zawodników chciał znaleźć się jak najbliżej szpicy. Po pokonaniu 1000 m średnie tempo odnotowałem na poziomie 03:32 min/km. Kolejny kilometr przebiegłem w 03:37 min/km. Z perspektywy czasu analizując Bieg Nyski mogę stwierdzić, iż był to kardynalny błąd. Szybkie tempo początkowe zaowocowało utratą sił w kluczowym momencie, czyli na 9 – 10 km. Właściwym rytmem zacząłem biec dopiero od 3 km (03:39 min/km). Wprawdzie na półmetku zameldowałem się z oczekiwaną średnią 03:40 min/km, jednakże w dalszej części biegu systematycznie słabłem. Na ostatnią szarżę zdecydowałem się jeszcze na 7 km. Nieco nadrobiłem osiągając średnią odcinka 03:36 min/km. Tego dnia było to wszystko co mogłem zaoferować. Starałem się walczyć do końca, ale zabrakło wewnętrznej motywacji. Utraciłem kontakt z rywalami. Decydujące 3000 m przebiegłem samotnie z bardzo słabym rezultatem 03:53 min/km… Zawody ukończyłem z czasem 00:37:32 netto (00:37:34 brutto). Wprawdzie jest to mój nowy rekord życiowy, ale niedosyt pozostał. Nie udało się zrealizować celu – 00:36:40. Gdybym mądrze rozegrał bieg pod względem taktycznym istniało prawdopodobieństwo powodzenia. Przedbiegowe oczekiwania nie były mrzonką lecz uzasadnioną kalkulacją.